No tak, kolejny dzień powoli staje siem historią. Spokojna godze siem z nastaniem zmroku. Dziejszy dzień był dosć dziwny, zmienny nastrój - tak bym opisała jak siem dzis czułam, to szcześliwa, to wkurzona, to znowu spokojna...Teraz, wieczorem jest ten najgorszy czas, nic nie zaprzata mojej głowy, mam czas pomyśleć...Konrad milczy a ja tęsknie. Dochodze do wniosku, że ja na prawde go bardzo cholernie lubie, chyba pierwszy raz czuje coś takiego do chłopca...Martwie siem tym milczeniem, jednak nie ejst ono jedynym w moim obecnym życiu. Nie pogodziłam siem jeszcze z Jackiem. Dziś zrozumiałam, że chyba to troche potrwa zanim zaczniemy znowu rozmawiać - oboje jesteśmy zbyt uparci, on mnie nie przeprosi, a ja pierwsza reki do zgody nie wyciągne - dwa debile, które jak podejrzewam kiedyś będą bardzo żałować, że tak siem potoczyły sprawy. Ostatni rok był dla nas totalną zaminą, jasne znaliśmy siem wcześniej, uczyliśmy siem ze sobą 10 lat, ale w tym roku strasznie siem do siebie zbliżyliśmy, Jacek mój nalepszy kumpel, albo inaczej mój były najlepszy kumpel...szkoda, no ale cóż, może da siem z tym żyć....